Kolejnym specjałem, który postanowiłem wypróbować jest Kocour Haka NZ z Varnsdorfu. Już od dłuższego czasu zbierałem się do jego wypróbowania, jednakże zazwyczaj przeszkodą była cena. Dzisiejszy dzień jest inny i miałem okazję spróbować czeskiego trunku. Postanowiłem więc przystąpić do konsumpcji.
Wycieczka do kraju Maorysów
Celem browaru, jak dowiadujemy się z oficjalnej strony, jest przekonanie piwoszy, że piwo to coś więcej niż do tej pory sądzili. Nie powinien, więc dziwić fakt posiadania w swojej ofercie różnych egzotycznych smaków, takich jak chociażby porter truskawkowy (swoją drogą już czeka na recenzję). Dzisiejsza recenzja będzie dotyczyła Kocour Haka NZ Lager. Ta tajemnicza nazwa uświadamia nam, że odległość nie jest przeszkodą w poszukiwaniu inspiracji dla piwowarów z Kocoura, gdyż skrót NZ to nic więcej jak Nowa Zelandia. Poza tym, o ile się nie mylę, Haka to nawiązanie do tradycyjnego tańca Maorysów, a więc ludów do dzisiaj zamieszkujących na terenie Nowej Zelandii. Muszę przyznać, że od teraz, ta zielona wyspa będzie mi się kojarzyć nie tylko z ekranizacją pewnej trylogii.
Po nalaniu do kufla Kocour jest mętny i posiada pomarańczową barwę. Piwo jest bardzo mocno wysycone, a piania jest wysoka, puszysta i utrzymuje się bardzo długo. Można przypuszczać, że naprawdę sporo czasu minie zanim Kocour nam się wygazuje. Dlatego nawet do głowy by mi nie przyszło pić go na szybko.
Puściłem sobie film dokumentalny z krzyczącymi i klaszczącymi Maorysami, tańczącymi zapewne peruperu, a więc wojenną odmianę tańca haka, i jestem ciekaw czy czeski lager okaże się równie groźny. Zapach piwa raczej tego nie zapowiada. Jest delikatny i kwiatowy. Pierwszy łyk również pokazuje, że nic z tych rzeczy. Na początku czuć jedynie bąbelki pękające na języku, które po chwili ustępują wysokiej kwaskowatości, podkolorowanej delikatnie goryczką. Wyczuwalny jest wyraźnie posmak cytrusów, pomarańczy i cytryn, wymieszany z czymś co przypomina mi smak kiszonej kapusty. Muszę przyznać, że nigdy czegoś takiego nie piłem.
A gdy agresja opadnie
Wraz z upływem czasu, wysycenie nieco się zmniejszyło, jednak nadal jest wyczuwalne. Zmieniły się jednak nieco odczucia smakowe. Coraz mniej daje się we znaki kiszonka, a wyczuwalny zostaje zapowiedziany przez zapach, kwiatowy posmak. Całość jest dopełniona kwaśnym owocowym posmakiem. Goryczka nadal ledwo wyczuwalna. Widać taka jest specyfika tego Lagera i możliwe, że taki właśnie był zamysł jego twórców. Niestety, nie jestem zaznajomiony z kuchnią Nowej Zelandii. Możliwe, że Haka NZ zostało stworzone specjalnie aby popijać lembasy, czy co tam się zajada. Jeżeli kiedykolwiek dane mi będzie skosztować czegokolwiek co pochodzi z miejsca o najprzyjaźniejszym dla człowieka klimacie, postaram się popić to trunkiem podobnym do degustowanego Kocoura.
Na zakończenie muszę przyznać, że nie jestem przekonany do tego produktu. Może nie odpowiada mi styl piwa Kocour Haka NZ, a może po prostu nie lubię pić kotów. Wiem, zachęcam do spróbowania czegoś nowego, a gdy coś takiego podsuwane mi jest pod nos to wybrzydzam. Niestety, nie jestem w stanie pić Haki NZ z przyjemnością. Możliwe, że wrażenia po raz kolejny zostały zaburzone przez picie piwa w zimę, jednakże trzeba przyznać, że jest ono po prostu zbyt kwaśne. A mówiąc dosadniej, jego smak nie jest tym czego oczekiwałbym od piwa. Nie oznacza to jednak, że skończyłem swoją przygodę z czeskimi piwowarami. Oczywiście liczę na sprzeciw. Na bunt, maoryskie pogróżki, okrzyki i klepanie się po udach.
Metryczka:
Alk. 5,6%
Ekstrakt 13%
Poj. 0,5l
Butelka Bezzwrotna
www.pivovar-kocour.cz
Gdzie wypić? beerfy.com
Nasza ocena: